Przyszłość świata - nadzieja Kościoła

Był 22 października 1978 r. Nowo wybrany papież w swoim przemówieniu na Anioł Pański mówi do młodych: "Wy jesteście przyszłością świata, wy jesteście nadzieją Kościoła. Wy jesteście moją nadzieją". Kto ze słyszących te słowa mógł przypuszczać, jak wielkie dzieła one rozpoczną?

Nieście go na cały świat

Minęło prawie 5 lat. W marcu 1983 r. Jan Paweł II ogłasza rozpoczęcie Roku Świętego - Nadzwyczajnego Jubileuszu Odkupienia. W prezencie od młodzieży dostaje prosty, drewniany, prawie czterometrowy Krzyż. Tak jak każdy krzyż jest znakiem przypominającym nam o zbawieniu, tak ten jeden staje się najpierw symbolem Roku Świętego. Przy nim właśnie, ustawionym w Bazylice św. Piotra w Rzymie, zatrzymują się tysiące pielgrzymów. Kończąc Rok Święty, w Niedzielę Palmową 1984 r., Jan Paweł II ponownie przekazuje ten Krzyż młodym, aby właśnie oni zanieśli go na cały świat. I tak właśnie się stało!

Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła rok 1985 Międzynarodowym Rokiem Młodzieży. Papież niejako włączył się w te obchody, zapraszając młodych do Rzymu. Podobne spotkanie, rok później, stało się I Światowym Dniem Młodzieży. Choć wtedy świętowano jeszcze tylko w poszczególnych diecezjach, tak właśnie zaczęła się wielka historia spotkań młodych całego świata z Ojcem Świętym. W 1987 r. Jan Paweł II spotkał się z młodymi w Buenos Aires. A potem? A potem Światowe Dni Młodzieży - a z nimi podarowany przez papieża Krzyż - zwiedziły już w zasadzie cały świat - Santiago de Compostela w 1989 r., Częstochowę (1991), Denver w USA (1993), filipińską Manilę (1995), Paryż (1997), Rzym (2000), Toronto (2002), Kolonię (2005) - to spotkanie zwołał jeszcze Jan Paweł II, ale pojechał na nie już Benedykt XVI, Sydney (2008), Madryt (2011) i Rio de Janeiro (2013), gdzie gospodarzem był papież Franciszek. To on właśnie zaprosił młodych z całego świata, żeby w lipcu 2016 spotkać się w Krakowie.

Tyle historii, sięgającej do czasów, w których pewnie sporej części z nas na świecie jeszcze nie było. Ale ŚDM to nie tylko piękna historia - to także tętniąca życiem codzienność Kościoła, to pełne nadziei spojrzenie w przyszłość - nie tylko tę całkiem bliską, ale też nieco dalej, ponad horyzont.

Łączy nas miłość Chrystusa

Miałam okazję - która była ogromną łaską - uczestniczyć w ŚDM dwukrotnie: w Sydney i w Madrycie. Oba te spotkania były czasem ogromnego Bożego działania, zdarzało się, że wręcz namacalnego. Na pewno niezapomniane jest poczucie wspólnoty, jaką tworzymy w Kościele - wyobraź to sobie: lecisz ponad dobę na drugi koniec świata, lądujesz w zupełnie obcym kulturowo kraju, w którym zwierzęta są inne, jedzenie smakuje totalnie inaczej, choć jest środek lipca, to widzisz ogłoszenia o zimowych wyprzedażach, a samochody jeżdżą, jak się wydaje, wciąż pod prąd. Koniec świata! I właśnie tam, tak daleko od domu, nagle zaczynasz czuć się jak u siebie. Przyjeżdża papież, który jednoczy ludzi wokół siebie, a tak naprawdę - wokół Chrystusa. Zanikają bariery, pojawia się świadomość tego, że jesteśmy jednym Kościołem. Kościołem młodym i żywym. I choć tak wiele nas różni, to ten człowiek obok mnie jest naprawdę moim bratem czy siostrą. Łączy nas właśnie miłość Chrystusa.

Tutaj jest młodzież papieża

Podobnie było w Madrycie. Od pozostających w Polsce rodzin czy znajomych dostawaliśmy informacje o protestach hiszpańskich środowisk antykościelnych, słyszeliśmy, że mogą pojawiać się ludzie, którzy będą chcieli zepsuć tę atmosferę święta młodych. Wystarczyło jednak postać chwilę w tłumie, który witał Benedykta XVI okrzykiem: Esta es la juventud del Papa! - "Tutaj jest młodzież papieża!". Papieża, który ma serce otwarte dla młodych i uczy nas tą miłością się dzielić. Papieża, który daje świadectwo żarliwej modlitwy, ale też zwykłej radości z tego spotkania. Nie sposób też nie wspomnieć punktu kulminacyjnego ŚDM w Madrycie. Wyobraź sobie ogromne, wojskowe lotnisko, na nim milion(!) młodych ludzi. Przez cały dzień wszystkich przypieka hiszpańskie słońce, między sektorami jeżdżą wozy strażackie schładzające pielgrzymów. Jakiś czas po rozpoczęciu wieczornego czuwania z Ojcem Świętym zrywa się silny wiatr, niebo momentalnie zaciąga się chmurami. Zaczyna się burza - tak, jesteśmy na lotnisku, nie ma ani skrawka dachu, a pomiędzy nami tylko telebimy i głośniki naszpikowane elektroniką. Moknie zebrana młodzież, moknie papież, moknie drewniany Krzyż. Ojciec Święty próbuje coś mówić, ale sprzęt odmawia posłuszeństwa. Wydawałoby się bezradny w tej sytuacji Bene-

dykt XVI wzywa do modlitwy. Burza szaleje, ale lotnisko Cuatro Vientos milknie. Papież modli się za lud, za kochającą go młodzież. Nie trzeba długo czekać - nawałnica cichnie, zaczyna wiać ciepły, przyjemny wiaterek, który w 40 minut suszy wszystkie nasze rzeczy. Ale nie one są tu najważniejsze - znacznie mocniejsze jest doświadczenie wspólnej modlitwy, wspólnego zaufania Jezusowi, który ma władzę uciszyć każdą burzę i za-

chować mnie od każdego niebezpieczeństwa.

Coś więcej niż olimpiada

Czy warto na ŚDM pojechać? Niewątpliwie! Z jednej strony - masz szansę poznać młodych ludzi z całego świata, może poćwiczyć język obcy, a może zwykłe machanie rękoma w próbie dogadania się. ŚDM to także wydarzenie kulturalne skierowane do młodzieży - dzięki temu mogłam uczestniczyć w koncercie w słynnym Sydney Opera House czy zwiedzić Muzeum Prado. Ale... to tylko jedna strona medalu - drugą jest ogromne wydarzenie duchowe. ŚDM to okazja do spotkania tych, którzy mogą swoją wiarą zachwycić, często umocnić czy dodać otuchy i pocieszenia. To także czas i miejsce, aby podzielić się Chrystusem z drugim człowiekiem, aby tego Chrystusa w innych dostrzec. To coś więcej niż olimpiada dla Twojej duszy. ŚDM dają realne ubogacenie, doświadczenie, z którego możesz potem czerpać przez długie lata.

Kamila Rozenek, "Rycez Młodych" 4(54)2016, s. 5-7

Zobacz, jak przeżyaliśmy ŚDM w Hiszpanii w 2011 roku